autor:
nazwa/adres bloga:
data utworzenia:
2010-07-19
blog czytało: 503181
wpisów: 61
komentarzy: 123
budynek:
wolnostojący, piętrowy bez piwnicy
technologia
technologia murowana pustaki ceramiczne
miejsce budowy:
aglomeracja łódzka
opis:
odbicie lustrzane
|
|
Podniesienie Bażanta skutkuje... O tym już było, ale do tematu należy wrócić, mimo że spod kalenicy słychać już rytmiczne łup, łup młotków, wbijających kolejne łaty pod karpiówkę. Panowie woleli zacząć od elewacji ogrodowej: - Waluś! Jak zaczynamy? Od przodu, czy od tyłu? - Jasne, że od tyłu... Od krziża trza, bedzie bardziej po katolicku... Pojawił się również przedstawiciel regionalny firmy Creaton, by specowi od dachów wytłumaczyć, jak kładzie się karpiówkę w koronkę. Pocił się biedaczyna, by przekonać, że nie trzeba stosować prostokątnych dachówek okapowych (w transporcie znalazły się 'krótkie' do rybiej łuski, a nie 'długie' do koronki!!!), a można od razu zacząć od półokrągłych. Manager projektu od razu oczami wyobraźni zoczył barokową suknię z oberwaną obcasem koronką u dołu i postrzępionymi jedwabiami. Sporów nie było, wszak dekarz stwierdził, ze nie będzie Wysokiemu Przedstawicielowi "grzać wątroby", ale nie zacznie od półokrągłych, a jedynie przekręci je prostokątnym w dół, spiłuje zaczepy i nawierci po swojemu otwory, wszak na odpowiednie dachówki startowe należałoby czekać kolejne dwa tygodnie. Dziękujemy ci Creatonie, a chętnych na karpiówkę uczulamy, by przy zamówieniach zwracali uwagę na to, czy okapowe będą długie czy krótkie i czy handlowiec wziął to pod uwagę! Zamiast długich, typowo okapowych, na start stosuje się też dachówkę pełnowymiarową zakończoną "na prosto". A teraz wróćmy do bażancich ścianek kolanowych i reperkusji więźbowych: 1. Okap, by zrównać się z linią okien wysunął się na ok. 1,20m 2. Daszek nad drzwiami - jeśli miałby wydłużyć się proporcjonalnie do przyrostu okapu - byłby ho, ho jaki długi. Jak to obejść? O tym wkrótce. 3. Przesunięcie płatwi skutkuje też przesunięciem słupów/kozłów - zwał, jak zwał. O ile niezaznaczone słupy cały czas stoją na podciągach, o tyle zaznaczony po przesunięciu schodzi z podciągu i opiera się częściowo na garze i belce, a to juz problem... 4. Żeby utrzymać wysokość pomieszczeń na poddaszu płatwie muszą się przesunąć do "zewnętrza" budynku, przez co zaznaczona niebezpiecznie zbliża się do komina wentylacyjnego. Jak się przeholuje z opuszczaniem, płatew wjedzie niemal centralnie w komin. ...i to chyba wszystko o przygodach z więźbą. Niedługo znów wrócimy na dach. Gość 24.06.2011, 18:58
Tytuł: skutki
widzisz Kolego, nagmerałeś, nagrzebałeś , a teraz się męczysz... Zawsze takie zmiany mają swoje konsekwencje w kolejnych etapach robót. myślę, że to nie koniec problemów... Najpierw podnosisz ścianę 3 warstwy w górę, a później na siłę chcesz zachować oryginalne proporcje domu- tak się niestety nie da. powodzenia w dalszych etapach. 24.06.2011, 20:22
Tytuł: Footloose!
Na szczęście pojawiających się niedogodności nie traktuję jako wielkich kłopotów. To drobne wyzwania, dużo mniejsze niż wybór choćby producenta najdrobniejszej nawet pierdółki potrzebnej do budowy w ogóle. Dwa pustaki+wieniec są jeszcze "do obejścia", ale fakt, na pewne rzeczy trzeba uważać. Mierzyć, mierzyć i mierzyć... O proporcje też przestałem się obawiać, ponieważ dom nie jest budowany na gołym polu, a w 30-letnim zagospodarowanym ogrodzie. Wcisnął się więc pod drzewa i na szczęście nie będzie "piać na wysokościach", czego obawiałem się na początku. Ukłony! 28.06.2011, 13:26
Tytuł: Zmiany w projekcie
Przypominamy, że zmiany w konstrukcji budynku powinny być wprowadzane na etapie adaptacji przez uprawnionego projektanta, zgodnie ze sztuką budowlaną i odpowiednimi przepisami. Przestrzegamy przed wykonywaniem takich zmian na budowie bez konsultacji z projektantem adaptującym lub chociaż kierownikiem budowy, który taką zmianę powinien zatwierdzić i wpisać do dziennika budowy, a następnie zgłosić w odpowiednim urzędzie. W przeciwnym wypadku może to grozić poważnymi konsekwencjami, łącznie z zagrożeniami dla użytkowania. Przemieszczanie konstrukcji nośnej może spowodować ugięcia, pęknięcia , zarysowania a nawet w skrajnych wypadkach katastrofę budowlaną w rozunieniu prawa budowlanego. Prosimy inwestorów o rozwagę i konsultowanie zmian z odpowiednim projektantem. Zmiany istotne (zmiana gabarytów budynku, w tym też konstrukcji) należy wprowadzać przed uzyskaniem pozwolenia na budowę lub w trakcie budowy uzyskując nowe pozwolenie na budowę. 28.06.2011, 21:52
Tytuł: Święta prawda!
Moja "podwyżka" odbyła się nie tylko w konsultacji z architektem i kierownikiem budowy, ale co więcej, za ich namową. Sam chyba nie wpadłbym na to... Oczywiście urzędniczy nazizm zmusza nas też do babrania się w papierach i wnioskowania już nawet o dostawy powietrza, nawet jeśli zmiany w projekcie nie kolidują z miejscowym planem. O ile konsultacje i decyzje na poziomie merytorycznym są dla mnie oczywiste i naturalne, o tyle pukanie do pań ze starostwa podnosi mi ciśnienie. Po prostu nie chcę kobitkom przeszkadzać w parzeniu kawy. Jako apostoł stali i szkła manager projektu jakoś nie może przekonać się do szarej tonacji zewnętrza Bażanta. Klasyk, to klasyk i jakoś grafity i szarości nie grają z dwuspadowym dachem... Wewnątrz, to co innego, ale na zewnątrz: no nie gra i już lub choćby z lekka detonuje. Beskidzcy cieślo-dekarze dostali więc wolną rękę - chycili za sprzęt i działają, tak, jak im serce podpowiada, coraz to bardziej zaskakując managera projektu. Ten zaś nic nie widzi, nic nie słyszy, nic nie mówi, bo mądrym ludziom stać nad głową nie trzeba, użera się natomiast ze znaną firmą na 'C' produkującą karpiówkę. Ta raz informuje, że nie przysłała odpowiednich do układania "w koronkę" dachówek okapowych, bo nie miała ich na stanie, chwilę później twierdzi, że w ogóle tak długiej okapowej nie produkuje, bo klienci jej nie kupują, w końcu przedstawiciel regionalny zapowiada swój przyjazd, by NAUCZYĆ DEKARZA (!), jak się kładzie koronkę z tego, co przysłał. Po tym spóźnia się o dzień. O co dokładnie chodzi zostanie wyjaśnione po wizycie owegoż. A tymczasem szlifujemy, gładzimy, lazurujemy...
Więźba świerkowa, podbitka świerkowa... 15 litrów sadolinu poszło, a końca nie widać. Przy okazji wyszło, że w Suchej Beskidzkiej to jest wszystko, a tutaj "ni mo" nic! Krążki ścierne na śrubkę to w "centralnopolskich" sklepach luksus (wszystko na rzepy), nie mówiąc już o worku "fobosu" do impregnacji drewna - tego nie ma w handlu detalicznym ponoć ze względów ekologicznych... Czy to znaczy, że Wszechmocna Władzunia i w sól nos już wścibia? Tak czy inaczej zanim rozpoczęły się prace przy więźbie dachowej, gościom z Żywiecczyzny opadły ręce, bo jak mówił Krzysztof Kononowicz, to w Białymstoku nie miało być nic, a tu proszę. W Białymstoku nic się nie zmieniło, a słynne kiedyś NIC nastało w centrum kraju. Piłsudski wspominał, że Polska jest jak obważanek i wszystko co najwartościowsze jest na jej obrzeżach i chyba coś jest na rzeczy. Wszędzie mają "sole", a tu nie pomogły nawet okoliczne geesy, a jedyna bańka BEZBARWNEGO koncentratu w płynie do impregnacji bażanciej czapy znalazła się w pobliskim składzie drewna. To mistrzów ciesiółki nieco uspokoiło, bo w końcu znalazło się coś, co nie jest zielonym mazidłem. A zielone musi być, bo inaczej klienci robią awantury, że ich oszukano! - Psze pana! To nie jest impregnowane! - Ależ jest, tylko bejca zblakła od słońca, albo było jej za mało... - Nie jest! Prze... prze... przecież ja to próbowałem! To rozmowa ze składu, w którym manager projektu odkrył jedyną w zasięgu godziny jazdy samochodem banieczkę. Po wspomnianej historii skład leje zielonej bejcy ile wlezie, a lud jest szczęśliwy. 22.06.2011, 10:04
Tytuł: podbitka
Piknom tom podbitke mocie Panocku. Hej! 22.06.2011, 23:27
Tytuł: ?
Po pierwsze, dzięki za korespondencję e-mailową, a po drugie... Kompletnie nie wiem, co odpisać, bo sprawy idą w nieznanym mi kierunku. Każdy dzień przynosi nową niespodziankę ze strony beskidzkiej trójcy. Dzisiaj szlifowałem jakieś koronkowe listwy na szczyty, których zastosowania za Chiny nie mogę pojąć! Nie atakuje zapachem szlachetnej pleśni, raczej spokojne, choć o dość złożonym bukiecie i aromacie charakterystycznym dla niezleżałego pnia. Przejrzyste, nieco szampańskie, z tendencją na żywieckie. Stok zachodni umiarkowanie nasłoneczniony, o dość wilgotnym podłożu lekko kamienistym, wyzwalającym nieco cytrusowych, a nawet tropikalnych aromatów przejrzałych owoców. Ogólnie nieco płaskie, ale równe. Wymaga gruntownej dekantacji. Bardzo ciekawe ze względu na duży potencjał leżakowania. Satysfakcjonuje długość, ale bez bogatej końcówki. Dobre do serwowania z dachówką karpiówką, przy akompaniamencie przystawek z miedzi i szlachetnego kamienia. Dojrzałe pod polsko-słowacką granicą, skąd z należytą uwagą i nabożnością (wszak przez Częstochowę!) transportowane było TIR-em do centralnej Polski. Z tej perspektywy nie wygląda imponująco, ale niektóre brewiona pięciu chłopa ledwo uniosło. Zajęło 3/4 skrzyni pełnowymiarowego TIRa. Jeśli ktoś pyta o cenę tych świerkowych bali, z których powstanie dachowa więźba, to od razu mówię, że nie jest to żadna cenowa atrakcja - ani taniej, ani drożej. Mniej więcej to samo, co w całym kraju, ale dodatkowo trzeba szarpnąć się na opłacenie transportu. Różnica leży w jakości. Tartaki w centrum Polski oferują to, co "przyjdzie z lasu". Tnie się potem tę sęczaste sosienki na kawałki, moczy w zielonej brei i sprzedaje - nikt nie przejmuje się jakimiś normami, klasami... Beskidzki świerk (nie sosna, a świerk!) ma appellation d'origine contrôlée, a selekcja i cięcie odbywa się pod surowym okiem kontrowersyjnego szefa tartaku, który słynie w okolicy z tego, że bez mrugnięcia okiem potrafi wyprosić klienta ze swojego biura, tylko dlatego, że nie podoba mu się jego ton mowy! Negocjacje wiążą się więc z pewnym ryzykiem... Albo cię polubi i drewno kupisz, albo do widzenia. Nic to! Struganie belek trwa... Ścianki działowe rosną... Wodociąg niepodziewanie TEŻ się buduje, bowiem koparka i trzy wielkie samochody z rurami pojawiły się pewnego ranka całkiem nie-za-po-wie-dzia-ne. - Aaa... panowie, to... eeee... - sytuacje próbował opanować manager projektu. - A my u pana dziś budujemy wodociąg! - A telefon, kosztorys, umowa...? - To szef nie zadzwonił? Oj tam! Zaraz przyjedzie geodeta. Geodeta oczywiście spóźnił się cztery godziny i na pytanie, czemu "zawdzięczać" owe spóźnienie, stwierdził, ze jest tak samo zaskoczony rozpoczęciem budowy i swoją obecnością w moim La Maison Faisan. Chyba już przestaję się dziwić masowo powielanym domom z kolumienkami i "portykiem-portalikiem"... Ludziom faktycznie podoba się to, co już widzieli. Od kilku miesięcy głosować można w cotygodniowym blebiscycie The Wall Street Journal na Europejski Dom Tygodnia i jak nie patrzeć, co tydzień Amerykańce częstują nas tym, co już widzieliśmy, a co bardziej nadaje się na miesiąc miodowy, a mniej do skalania codzienną krzątaniną. Mimo wszystko ludzie to kochają, więc cóż dziwić się Polakowi, że znów buduje to, co już widział. Jak Szkocja, to i architektura szkocka, jak Toskania, to i po toskańsku, jak Polska, to "po przypadkowemu". Więc niech i Państwo zagłosują na to, co już widzieli. Będzie się podobać, wszak jest tam bezczelnie pięknie: http://online.wsj.com/public/resources/documents/info-EURO_HOUSE_OF_THE_WEEK.html Drążąc temat Bażanta zdarzyło mi się sięgać po wątki lotnicze. Nie bez powodu. Po prostu, z góry widać lepiej, o czym przekonywał Stefan Kuryłowicz. I zapewne nie wspominałbym tu o nim, wszak był marką konkurencyjnej pracowni, ale po katastrofie lotniczej, w której zginął przed trzema dniami, nie sposób nie poświęcić profesorowi kilku słów. Ktoś spyta, gdzie wielkim gmachom Warszawy projektowanym przez Kuryłowicza do naszych mikrusów? Zapewniam jednak, że spod jego oka wyszły też fantastyczne projekty "domków"... Takich po 400m kw. Dla Kuryłowicza latanie nie było sportem samym w sobie, ale jak wspomniałem, przede wszystkim dawało mu możliwość globalnego spojrzenia na polskie miasta. Dlatego z taką pewnością bronił swoich tez i wizji zwiazanych głównie z zabudową Warszawy. Przeciwko oponentom wyciągał własnie broń w postaci "widoku z lotu ptaka". Był jednym z niewielu polskich architektów, którego słuchało sie lepiej niż Gehrego, czy Liebeskinda. A to, że został wybrany by poprawiać po Le Corbusierze siedzibę ONZ w Nowym Jorku stawia go w szeregu największych. Chapeau bas! Doceniam dowcip i inteligencję kolegów z pracy, nawet jeśli kolejny etap budowy Bażanta komentują słowami: dom pod dach, a chłop w piach... Dzięki chłopaki! Beskidzkich cieśli oczekuję więc w nastroju podobnym do tego, który towarzyszy oczekiwaniu na dzień końca świata. Jeśli położą dach i wyjadą, to znaczy, że dalej będę żyć, a rzeczony dzień minął! Cóż tam jednak dzień przy nocy... Wtedy dopiero presja czasu i spakowanych do przeprowadzki kartonów uwalnia upiory... Okęcie. Terminal 1. Hala przylotów. Przez sen słyszę zapowiedź: flight number 111... Z Johannesburga... Odwracam się. Do hali z hukiem tłuczonego szkła wjeżdża na kołach mały ultra light z rozbawionym towarzystwem w środku. Tnie przez hol, wbija się w szklane drzwi salonu samochodowego, robi nawrót, wraca i staje na środku hali. Patrzę na tablicę informacyjną i po stronie "arrivals" czytam: MAJA ROSŁANOWSKA. RPA. Dalsza część nocy minęła mi już całkiem fizjologicznie.
Ale do rzeczy: pomysł cegły klinkierowej wokół kominów padł, jak zgniła borówka. Obmurowywanie, wymagałoby włożenia pieniędzy w kupę gruzu, która powstałaby po przycinaniu każdej cegły. Wymiary kominów mają się nijak do wymiaru cegły, dlatego niemal każda musiałaby być przycięta. Kit z nią! Kominy bedą tynkowane, ale jeśli ktoś planuje jednak klinkier, niech przed zakupem obmierzy komin. Rozbiórka Sali Kolumnowej Przed kilkoma tygodniami w lubelskim, a potem w głównym wydaniu Gazety Wyborczej dziennikarska młódź, która najwyraźniej nigdy w życiu kielni w ręku nie trzymała, ani nie zarządzała budżetem większym niż stypendium socjalne rozpływała się nad urokami nowego domu pewnego - nomen omen - psychiatry (fot. poniżej). Nie piszę o nim w kontekście swojego stanu psychicznego, ale w kontekście refleksji nad architekturą. Jak bym nie patrzył widzę osadniki Grupowej Oczyszczalni Ścieków w Łodzi.
03.06.2011, 20:18
Tytuł: cieśle
Beskidzcy cieśle .... hmm ... Dużo wody potrzebują do życia, bo kto wode pije ten zdrowo żyje. Ino łognistej, hehe. 05.06.2011, 20:38
Tytuł: Dobrze obsuszym w czerwcowym słońcu
Jak popiją, będziem sezonować. Drewno zresztą też beskidzkie - mam nadzieję, że mniej "ciągnie". 07.06.2011, 13:42
Tytuł: przyciąganie
Oby higroskopijność beskidzkiego drewna nie okazała się wprost proporcjonalna do możliwości wykonawców a osuszanie nie skupiło się li tylko na portfelu inwestora (a dach przybliża do niebios...) ! A swoją drogą to jestem ciekawa, ile za drewno z MOICH okolicznych lasów życzą sobie w środku Europy? 07.06.2011, 23:14
Tytuł: Czekaj, a będzie powiedziane...
Drewno kupuję bezpośrednio w Twoich okolicach. A co i za ile? O tym w najbliższy weekend, jak przyjedzie. ARCHIWUM WPISÓW» 2014 listopad
» 2014 luty » 2013 marzec » 2012 listopad » 2012 maj » 2012 kwiecień » 2012 marzec » 2012 luty » 2012 styczeń » 2011 grudzień » 2011 listopad » 2011 październik » 2011 wrzesień » 2011 sierpień » 2011 lipiec » 2011 czerwiec » 2011 maj » 2011 kwiecień » 2011 marzec » 2011 luty » 2011 styczeń » 2010 grudzień » 2010 listopad |
Serwis mattis.mojdomdlaciebie.pl korzysta z technologii przechowującej i uzyskującej dostęp do informacji w urządzeniu końcowym użytkownika (w szczególności z wykorzystaniem plików cookies). Zgoda wyrażona na korzystanie z tych technologii przez mattis.mojdomdlaciebie.pl lub podmioty trzecie w celach związanych ze świadczeniem usług drogą elektroniczną może w każdym momencie zostać zmodyfikowana lub odwołana w ustawieniach przeglądarki. Więcej informacji znajdą Państwo w zakładce Polityka dotycząca cookies