![]() nazwa/adres bloga:
data utworzenia:
2010-07-19
blog czytało: 511439
wpisów: 61
komentarzy: 123
budynek:
wolnostojący, piętrowy bez piwnicy
technologia
technologia murowana pustaki ceramiczne
miejsce budowy:
aglomeracja łódzka
opis:
odbicie lustrzane
|
|
![]() Frank Gehry nie zgodził się, Daniel Mimo kompletnie chaotycznej zabudowy po Dla pierwszej osoby, która trafnie określi linię zabudowy fundujemy butelkę (post)radzieckiego szampana. Na sytuowaniu skończyły się kłopoty. Bażant będzie stał tak, jak chciał urząd, w projekcie nie będą też wprowadzone zmiany. Autorka
Dzień 1. Rozbiórka budynku drewnianego, tyczenie,
Dzień 2. Zbrojenie i krzywa mina kierownika budowy na to, co pod zbrojeniem zostało położone. Dzień 3. Lanie z gruszek i zgrzyty miedzy
Dzień 5. Można podziwiać wysokie progi garażu... Czas na izolację termiczną. Na koniec dykteryjka: ciekawie zaczęło się już na etapie płacenia za projekt. Kasjerka w banku wjechała ze śmiechu pod biurko, kiedy usłyszała, że w tytule przelewu ma napisać: Należność za Bażanta w odbiciu lustrzanym. Ciekawe, o czym pomyślała...? Odpowiedź na to pytanie nie będzie nagrodzona, bo szampan jest tylko jeden. Gość 30.11.2010, 12:51 ![]() dobrze sie czyta poprosimy dalej:) 01.12.2010, 18:50 ![]() Jest grudzień.... Podgrzewam atmosferę!
„Murator” utracił chyba ostatnio kontakt z rzeczywistością, pisząc, że „Mimo wysiłków architektów promujących nowoczesną architekturę, z płaskimi dachami większość ludzi chce mieć domy, które wyglądają jak... domy, czyli mają spadziste dachy pokryte dachówką....” (12/2010). Być może i wolą, ale gdyby tak Tomasz Zaborowski, autor tekstu spróbował wybudować taką „nowoczesną architekturę” i z projektem pod pachą pojawił się w najbliższym wydziale architektury szybko odechciałoby mu się tej nowoczesności. Nie ma gminy, w której tak po prostu można zbudować sobie awangardę... Szczytem oryginalności może być co najwyżej układ włączników do światła, na co powala sobie nawet wydział architektury w starostwie powiatowym:
Ale to już wnętrza, a tam plan zagospodarowania nie sięga i nadzór budowlany z linijką nie biega... Zaborowski ubolewa dalej nad tradycyjna formą opisywanego przez siebie domu, ale chwali właścicieli, że chcieli postawić „dom tradycyjny w formie, ale funkcjonalny”. I tu mamy ciekawostkę w postaci logiki odwróconej, wszak dom tradycyjny w formie z założenia można traktować jako najbardziej funkcjonalny, bo nad jego funkcjonalnością pracowały po-ko-le-nia Lechitów, Germanów czy Gallów dostosowując ową tradycyjność do postępu i osiągnięć cywilizacji.... Ale niech tam będzie temu Zaborowskiemu, wszak potem już pisze o samych zaletach tradycyjnego kształtu i tym samym daje sobie kontrę. Swoją drogą o ile łatwiej żyłoby się i budowało, gdyby tak zastosować francuskie prawo, w którym – pomimo regulacji miejscowych – na indywidualny wniosek rozpatruje się projekty o wyjątkowych walorach architektonicznych. A przechodząc do sedna sprawy, niech żałują ci, którzy w listopadzie nie zaczęli budowy:
Gotowy stan „0” wyleguje się teraz pod śniegiem i jest mu chyba z tym bardzo dobrze, nie mówiąc już o zadowoleniu właścicieli.
powodzenia! 03.02.2011, 10:16 ![]() Nie jestem pasjonatką komentowania przy każdym blogu, ale tutaj przeczytałam bardzo ciekawy wpis. Niejednokrotnie, kiedy miałam możliwość pracowania jako architekt, spotkałam się właśnie z takim problemem - inwestorzy owszem, chcieli, ale przeforsowanie projektu odbiegającego od ogólnie przyjętych norm graniczyło z cudem. Jestem jednak zdania, że warto próbować...jeżeli jesteśmy cierpliwi:) Na "pocieszenie" mogę jedynie dodać, że to nie jedynie problem Polski... Tymczasem gratuluję płyty "0" i życzę powodzenia przy kolejnych etapach! 03.02.2011, 21:56 ![]() Dziękuję serdecznie za komentarz. Swoją drogą własnie dziś wypatrzyłem w miejscu, które mijam kilka razy dziennie ukryty w ogrodzie mały, niebywałej urody dom o wyjątkowo awangardowej i nowoczesnej architekturze. Tym samym utwierdziłem się w przekonaniu, że takie projekty wcale nie muszą burzyć spokojnego krajobrazu z quasi dworkami na horyzoncie. Niestety urzędnicy wiedzą lepiej. Polemika z głupstwem nobilituje je, należałoby więc może zbyć owo głupstwo milczeniem, ale jak tu siedzieć cicho skoro za głupstwem stoi urzędnik w zarękawkach, którego nic nie powstrzyma przed świadczeniem nam "dobra". Zimowa przerwa technologiczna przy budowie sprzyja eksplorowaniu cudzych osiągnięć architektoniczno-budowlanych, można podejrzeć to czy tamto, a nawet dowiedzieć się, że jeden z pierwszych w składze słynnego kiedyś "Daabu" nie dość, że artysta, to jeszcze naruszył prawo, zniszczył przyrodę, zburzył ład społeczny i harmonię krajobrazu. Tylko patrzeć, jak Waldek Deska stanie przed sądem, a gmina zrówna mu willę z ziemią... Nie będę tłumaczył dokładnie istoty awantury, bo wszystko zostało już opisane właśnie tutaj: http://wdeska.wordpress.com. Mój własny spór o 2,20m szerokości "bażancich" schodów przed linią zabudowy, a nie za nią to oczywiście drobiazg przy problemie Waldka Deski, ale mechanizm ten sam. Ja musiałem ustawić budynek, tam, gdzie chciał tego urzędnik, czyli równo z wyimaginowaną kreską - czuję więc, że i Waldek też będzie musiał coś zrobić z dziełem swoich rąk. Nadzieja tylko w jakimś prestiżowym designerskim magazynie, który okrzyknie Deskę nowym Frankiem Lloydem Wrightem, a jego dzieło "Fallingwater" XXI wieku, a potem rozpłynie sie nad zaletami samorodnej architektury. Czym wszak różni się chociażby House 23.2 w White Rock pod Vancouver:
od dzieła Waldemara Deski?
Ja w każdym razie analogię widzę... Wrażenia estetyczne mniej więcej podobne. Jedyna różnica to zaangażowane pieniądze i rynkowa cena nieruchomości spod Kazimierza Dolnego, a tych w White Rock, gdzie zlanych z krajobrazem "oryginałów" buduje się wiele. "Folksy rural suburb" mamy i w Kanadzie i w Polsce, z tą różnicą, że to po naszej stronie jest zamiłowanie do kolumienek, wykuszy, lukarn i podjazdów a'la Blake Carrington. To zaś intelektualna podnieta dla ćwierćinteligentów, którzy własnie tak definiują przyzwoitą architekturę i urzędników, którzy na takim wzorze wyrobili sobie wyczucie estetyki. O ile o propozycji kanadyjskiej pisze wallpaper.com, o tyle o propozycji polskiej przeczytać można w segregatorach powiatu, który nakazuje Waldkowi Desce rozbiórkę chaty, bo ten wcześniej nie odmeldował się w urzędzie. Panie Waldemarze - oby do wiosny!
Jak nazwać fakt, że człek oka zmrużyć nie może i rano stacza się z łóżka skatowany koszmarami z izolowanymi flexami do DGP, PEX tubingiem i anemostatami na suficie w roli głównej? Można wnioskować, że budowa "ekonomicznego" Bażanta najwyraźniej wywołuje poważne psychiczne zranienie i choroby somatyczne. I to wszystko na miesiąc, może dwa przed powrotem ekipy budowlanej do zimujących ścian fundamentowych. Na razie więc koniec. Ani siebie, ani tym bardziej czytelnika nie będę zamęczać osobistymi dywagacjami na temat wyboru najlepszych rozwiązań do grzania, lania, zasilania, wszak nie ten etap go interesuje, a gotowe rozwiązanie. Swoją drogą na etapie przeżywania koszmarów zastanawiam się przez co musi przechodzić architekt kiedy zobaczy dzieło swoich rąk przerobione na wszystkie strony przez inwestora. Ten temat zresztą gdzieś już przewiną się wśród dyskusji na forum... Mój architekt wszelkie przeróbki kwituje krótkim: - Do dupy! Cała robota zmarnowana... Sam zastanawiam się, czy zrobienie w Bażancie ściany kolankowej i podniesienie budynku o dwa pustaki nie narozrabia w jego kompozycji - kompozycji, którą autorka projektu studiowała lat kilka. I nie chodzi tu tylko o estetykę, ale też o prawo. Nie kupuję wszak od architekta koncepcji i tego co widać (bo to na zawsze pozostaje własnością archiktekta, vide: niezbywalne autorskie prawo osobiste), a po prostu fizyczny, narysowany projekt ("widziały gały, co brały"). Idę do szpitala, kładę się na stół operacyjny i nie mówię chirurgowi, co ma ciąć, więc z jakiej paki mam ingerować w robotę speca od projektowania...? Fakt. Można rozwodzić się nad przeniesieniem prawa majątkowego do projektu i upierać od tego momentu przy uprawnieniach inwestora, ale to już inny paragraf. Efektu wizualnego i koncepcji się nie kupi - na zawsze pozostaje własnością autorki projektu i żeby świat się walił gwałcić tego nie można. Utwór Bażant, tak jak każdy inny powinien być nienaruszalny w treści, formie i powinien być wykorzystany tak, by nie naruszyć związku pomiędzy jego kształtem a nazwiskiem autorki. Moje dywagacje są oczywiście "mojsze", a tymczasem budowlańcy przekonują, że podniesienie Bażanta o dwa pustaki plus wieniec nie zburzy harmonii dzieła, tym bardziej, że asekuracyjnie przedłuży się wtedy połaci dachu i tym samym ów gwałt na dziele nie będzie widoczny. Pocieszam się, że skoro własność leży po mojej stronie, a to najszersze prawo, to w granicach zasad współżycia społecznego na małą modyfikację mogę sobie pozwolić. Co znaczy małą? Dwa klocki w górę i już, bo inaczej będziemy mieli, to, co w Polsce widać na każdym kroku, czyli architekt sobie - inwestor sobie. Powiedzieć można nawet, że polska architektura, to to, że każdy ma swoją... Amatorów przeróbek uspokajam jednak, że zła architektura też jest potrzebna, bo inaczej nikt by nie wiedział, jak wygląda ta dobra. Dostałem właśnie odpowiedź na zapytanie ofertowe dotyczące przygotowania poszczególnych elementów do tablicy elektrycznej. Oczywiście wszystko według zakupionego Sytuacja trochę irytująca, bo za swoja pracę wziął już Ciekawa jest ta branża budowlana, nie tylko ze względu na powodzenia! 08.02.2011, 08:24 ![]() A czy w takiej sytuacji, po otrzymaniu np. pisemnego "świadectwa" o niezgodności elementów elektrycznych z projektem od pana Z, nie można złożyć reklamacji?Szkoda tych pieniędzy... 08.02.2011, 12:48 ![]() Witam, W tej sprawie kontaktujemy się z naszym projektantem i postaramy się to wyjaśnić. Być może problem wynika z tego, że projekt był wykonany w 2005r. Jeśli mają Państwo jakieś problemy lub niejasności związane z projektem, zachęcamy do bezpośredniego kontaktu z naszym biurem (telefonicznie lub e-mailowo). Możemy wtedy również podać bezpośredni kontakt do naszych branżystów. Jednocześnie przypominamy, że projekt zawsze podlega adaptacji (każda branża). Staramy się aby nasze projekty były zgodne z aktualnie obowiązującymi normami i przepisami. Jednak ze względu na ich dużą ilość nie zawsze udaje się nam uaktualnić je na czas. 08.02.2011, 23:46 ![]() Oczywiście nie mam zamiaru zrzec się jakichkolwiek praw do reklamacji. Roszczenia musiałbym jednak skierować wobec dwóch projektantów: autora koncepcji i autora adaptacji, który nie korygował domniemanych błędów w samej "skrzynce elektrycznej". Pozostaje jednak pytanie, do którego miejsca mamy adaptację, a od którego nieuzasadnioną ingerencję w projekt? Nie jestem elektrykiem, więc na obecnym etapie nie jestem też w stanie do końca ocenić, kto dokładnie ma rację i do kogo strzelać, a sympatia do branży architektonicznej studzi moje emocje. Z praktyki wiem też, ze nie ma majstrów, którzy wzajemnie pochwaliliby swoja robotę. Na czyimś zdaniu muszę się jednak oprzeć i w tym przypadku jest to zdanie praktyka, który na moje zlecenie wziął się do realizacji projektu. Mnie samemu przyświecał zamiar zrobienia instalacji z szacunkiem dla sztuki, czyli zgodnie z projektem, a nie według "widzi mi się” pana Kazia od wkręcania korków. Niestety na tej koncepcji... Poślizgnąłem się. Skoro jednak temat wywołał reakcję, to oczywiście liczę na sugestie ze strony pracowni architektonicznej, której też dziękuję za zabranie głosu. Nie mogę jednak zgodzić się ze stwierdzeniem, że i tak "projekt zawsze podlega adaptacji". Konieczność adaptacji to zupełnie "inny paragraf"! Adaptacja projektu to dostosowanie go do lokalnych warunków. W tym przypadku dotyczy nas zwykłe prawo konsumenckie (ustawa o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej z 2002 roku): towar - czyli projekt - musi być dobry i już! Pół żartem, pół serio, to, że dziś kupujemy samochód zaprojektowany w 2005 roku, nie zwalnia sprzedawcy z zagwarantowania nam tego, że wóz będzie jeździć. Mimo wszystko, bardzo jestem ciekaw, co na opinię mojego „majstra” powie autorka instalacji. 11.02.2011, 09:25 ![]() Witam ponownie, Dostaliśmy odpowiedź od pani elektryk, że wyłączniki 25A są rzeczywiście bardziej popularne i łatwiejsze do dostania. Poleca więc zastosowanie wyłącznika 25A/30mA, jeśli nie można znaleźć takiego jak w projekcie. Jak już wcześniej pisaliśmy - trudno nam pośredniczyć w takiej polemice, gdyż nie czujemy się kompetentni akurat w tym temacie. Jeśli mają Państwo jakieś zastrzeżenia najlepiej kontaktować się bezpośrednio z projektantem danej branży. Kontaktując się z naszym biurem mogą Państwo otrzymać bezpośredni telefon do każdego branżysty. pozdrawiam Archeco ARCHIWUM WPISÓW» 2014 listopad
» 2014 luty » 2013 marzec » 2012 listopad » 2012 maj » 2012 kwiecień » 2012 marzec » 2012 luty » 2012 styczeń » 2011 grudzień » 2011 listopad » 2011 październik » 2011 wrzesień » 2011 sierpień » 2011 lipiec » 2011 czerwiec » 2011 maj » 2011 kwiecień » 2011 marzec » 2011 luty » 2011 styczeń » 2010 grudzień » 2010 listopad |
Serwis mattis.mojdomdlaciebie.pl korzysta z technologii przechowującej i uzyskującej dostęp do informacji w urządzeniu końcowym użytkownika (w szczególności z wykorzystaniem plików cookies). Zgoda wyrażona na korzystanie z tych technologii przez mattis.mojdomdlaciebie.pl lub podmioty trzecie w celach związanych ze świadczeniem usług drogą elektroniczną może w każdym momencie zostać zmodyfikowana lub odwołana w ustawieniach przeglądarki. Więcej informacji znajdą Państwo w zakładce Polityka dotycząca cookies